6 kreskówek, które możesz oglądać razem z dzieckiem i bawić się nawet lepiej od niego

Michał Strzałkowski, Polskie Radio S.A.
28.06.2016 10:31
A A A
Masza i niedźwiedź

Masza i niedźwiedź (materiały prasowe, Animaccord Animation Studio)

Może to wstyd się przyznać, ale w końcu czas to zrobić. Każdy ma taki coming-out, na jaki sobie zasłużył. Przyszła pora na mój własny. Otóż uwielbiam... gąbkę.

Nie, nie tę ze zlewu, czerwono-zieloną paskudę do mycia naczyń. Ani tę z łazienki, wielką i puchatą. Mam na myśli gąbkę żółtą, gadającą, chodzącą pod krawatem i w brązowych portkach, a przede wszystkim w portkach kwadratowych. Jestem fanem SpongeBoba Kanciastoportego. I to w zasadzie od bardzo niedawna. Odkryłem go bowiem dopiero, gdy kiedyś próbowałem przegonić sprzed telewizora zahipnotyzowanego 10-latka, który wbijał wzrok w historyjkę o podmorskich żyjątkach. I zamiast odwojować telewizor, sam wsiąkłem.

Jakie kreskówki warto moim zdaniem pooglądać z dziećmi, by bawić się równie dobrze co one? A może nawet jeszcze lepiej?

1. SpongeBob Kanciastoporty

Nic dziwnego, że dobrze się to ogląda. Za tym animowanym serialem stoi autentyczny biolog morski - Stephen Hillenburg. Na szczęście jego drugą pasją - obok badania raf koralowych - było rysowanie. Szybko więc porzucił karierę naukową. Najpierw na rzecz komiksów, a potem filmów animowanych. Podobnie jak jego dziecięcy idol - słynny oceaniczny filmowiec Jacques Cousteau - chciał o swojej pasji opowiadać szerokiemu gronu odbiorców. A przy okazji przyjrzeć się trochę elementom amerykańskiej duszy.

SpongeBob, szeregowy pracownik przydrożnej hamburgerowni "Pod Tłustym Krabem", to nieuleczalny optymista. Ucieleśnienie stereotypowej amerykańskiej otwartości, wiecznie uśmiechnięty, wychodzący innym naprzeciw pewny siebie równiacha. Ale przy tym naiwniak, który rzadko uczy się na własnych błędach.

 

W pracy partneruje mu Skalmar Obłynos - kompletne przeciwieństwo SpongeBoba. Pesymista, pragmatyk, sceptyk i odludek. Marudząca ośmiornica, która najchętniej odseparowałaby się od wszystkich problemów innych podmorskich stworzeń. A do tego mamy jeszcze dwóch bohaterów drugoplanowych: mało rozgarniętego Patryka Rozgwiazdę oraz właściciela fast-foodu, wokół którego toczy się cała akcja - Eugeniusza Kraba, owładniętego obsesją bogacenia się prawdziwie krwiożerczego kapitalistę. Psychologiczny portret Ameryki, skurczonej do podmorskiego miasteczka Bikini Dolne.

2. Owca w Wielkim Mieście

Skojarzenia z kultowym "Seksem w wielkim mieście" raczej chybione. "Owca" jest zupełnie innym zjawiskiem. Stworzony przez autora książek dla dzieci Mo Willemsa serial to 26 znakomitych odcinków parodiujących mnóstwo telewizyjnych formatów.

Oto owca o imieniu Owca ucieka z gospodarstwa Farmera Jana przed ścigającymi ją członkami Tajnej Organizacji Militarnej. W wojskowym laboratorium skonstruowano bowiem śmiercionośne działo zasilane owcami. A jedyną owcą, która pasuje do tego napędu jest właśnie nasz Owca. Ale to tylko pierwsza warstwa tej kreskówki. Główną intrygę co i rusz przerywają absurdalne serwisy informacyjne, reklamy cudownych produktów firmy Oxymoron czy stand-upy Gadającego Szweda, którego irytuje chyba wszystko.

 

3. Krowa i Kurczak

Nie od dziś wiadomo, że w amerykańskich szkołach nie jest lekko, bo klasy i korytarze to prawdziwa dżungla. A co dopiero jeśli jesteś małym kurczakiem, a twoja młodsza siostra stu kilową krową?

Wyjątkowo surrealistyczna opowieść. Dość powiedzieć, że rodzice Krowy i Kurczaka, które chodzą do podstawówki razem z ludzkimi dziećmi, mają tylko nogi. W pierwszych odcinkach widzimy ich jedynie od pasa w dół, co było hołdem dla kreskówek takich jak "Tom i Jerry", ale w kolejnych przekonujemy się, że dorośli od pasa w górę w ogóle nie istnieją.

Krowa i kurczakKrowa i kurczak Cartoon Network

Takimi popkulturowymi cytatami strzela się tu jak z karabinu maszynowego. A na deser genialny wprost dubbing. W wersji anglojęzycznej ze znakomitym Charliem Adlerem, w wersji polskiej z mistrzem Jarosławem Boberkiem, który świetnie wcielił się w szwarccharakter - Czerwonego Bez Gaci - na długo zanim stał się szeroko znany jako Król Julian z Madagaskaru.

4. Między nami jaskiniowcami

Jak ulał pasuje tu wyświechtane określenie: stare, ale jare. Chyba najlepsza obok serii "Scooby Doo" kreskówka ze stajni Hanna-Barbera. Nie ma co udawać, znamy ją wszyscy. Warto odświeżyć nie tylko dlatego, że dzieciaki wciąż bawią się znakomicie, oglądając perypetie zarozumiałego Freda, poczciwego Barneya i cierpliwie znoszących wariactwa mężów Wilmy i Betty. Także dlatego, że to bez wątpienia najlepszy pastisz starych amerykańskich sit-comów, wprost inspirowany kultowym serialem "Honeymooners" (w Polsce emitowano naszą rodzimą wersję pod tytułem "Miodowe lata").

Między nami jaskiniowcamiMiędzy nami jaskiniowcami Hanna-Barbera

To tęsknota za mitem powojennej Ameryki, w której klasa pracująca miała mieć swój mały raj. Kiepsko zarabiać, ale wieść życie pozbawione większych trosk. No chyba, że mężowie znowu narozrabiają, pokłócą się z żonami i resztę odcinka będą kombinować jak też sprawę załagodzić.

5. Cowboy Beebop

Dosyć już tych Stanów Zjednoczonych. Czas na Japonię, choć - jak to zwykle bywa ze współczesną popkulturą z Kraju Kwitnącej Wiśni - Ameryką inspirowaną. "Cowboy Beebop" to bez wątpienia pozycja bardziej dla nastolatków niż młodszych odbiorców i jednocześnie najlepsze chyba anime do pokazywania tym, którzy na sam dźwięk słów: "japońska kreskówka" krzywią się niemiłosiernie. Bo opowieść o łowcy nagród Spike'u Spiegelu oraz trójce jego przyjaciół przemierzających Układ Słoneczny w poszukiwaniu zleceń to rzecz absolutnie genialna.

 

Każdy z 26 odcinków inspirowany jest innym gatunkiem filmowym lub literackim (choć w każdym pojawiają się obowiązkowo elementy westernu) i innym stylem muzycznym. Nawet Quentin Tarantino nie wyłapie od razu wszystkich nawiązań, jakie w tym serialu upchnęli reżyser Shin'Ichiro Watanabe i kompozytorka Yoko Kano.

6. Masza i niedźwiedź

Najlepszy rosyjski towar eksportowy ostatnich lat - na szczęście nie objęty międzynarodowym embargiem. Kilkuminutowy animowany tasiemiec o miłującym ciszę i spokój poczciwym niedźwiedziu i niemiłosiernie rozrabiającej dziewczynce stał się hitem w 120 krajach. Niegdyś rozchodził się po świecie jako internetowy viral, dziś w swoim katalogu mają go tacy giganci jak Netflix. I właściwie nie wiadomo dlaczego akurat ta kreskówka stała się takim hitem.

Może dlatego, że obywa się niemal bez dialogów? Może dlatego, że jest tak szalona jak rosyjska fantazja po kilku głębszych? A może dlatego, że każdy kto ma w domu niesfornego kilkulatka parę razy dziennie ma taką samą pełną rezygnacji minę jak Niedźwiedź, który wiecznie usiłuje nadążyć za rozbrykaną Maszą?

 

Oczywiście mnóstwa genialnych kreskówek tu brakuje. Wielu pewnie będzie mieć swoje typy. Ja pokochałem właśnie te i zawsze się przysiądę, jeśli moi synowie akurat je oglądają. Pośmiejemy się razem. Czasem z tych samych gagów, a czasem każdy ze swojego. Czasu spędzonego razem nikt nam jednak nie odbierze.

Michał Strzałkowski, Polskie Radio S.A.