Nie graj w gry komputerowe. A może jednak gry mają sens?

Kamil Polny
28.02.2017 11:54
A A A
Dzieci i gry

Dzieci i gry (Kamil Polny)

Gry komputerowe i komputery same w sobie, to coś niebezpiecznego. Bez dwóch zdań. Bójmy się. Już w moich młodzieńczych czasach pojawiły się pierwsze komputery PC, które duża część społeczeństwa określała jako ewidentnego nauczyciela agresji i szatana w cyfrowej postaci. Ludzie boją się nieznanego, więc bali się i tego.

Przypominam sobie premierę gry Carmageddon. 1997 rok. Od tamtego czasu minęło już aż dwadzieścia lat. Żeby w to zagrać, kupiłem w kiosku jakieś niemieckie kompilacje z grami demo. Czyli z takimi, które miały na przykład tylko jeden etap. Ich możliwości były bardzo ograniczone. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi to co się umie zdobyć.

Coś takiego jak kontrola rodzicielska nie miała racji bytu. No bo jak? Skoro (patrząc na to z dzisiejszej perspektywy) nieliczni potrafili obsługiwać komputery. Gry kupowaliśmy u faceta na straganie. Nie mogły być oryginalne. Oryginalnych w naszym mieście w ogóle nie było. Byliśmy małymi przestępcami.

Dzieci i gryDzieci i gry Kamil Polny

Słodkie czasy

Świat dzielił się na nas i na nich nich. My dzieci i oni - rodzice. Rodzice chcieli, żebyśmy nie wyrośli na bandytów i drogowych zabijaków przejeżdżających ludzi na chodnikach. Patrzyliśmy i graliśmy w złe rzeczy. Media szerzyły panikę, kolejne państwa blokowały sprzedaż trudnych gier. Nagle z niebytu medialnego wyłonił się pierwszy oszukany obraz gier. Atrakcyjny do opowiadania. Nieznany i ciekawy. Agresywne gry komputerowe - w oczach nieświadomych rodziców były dużym problemem. Na obrazku w gazecie wyglądały jak bardzo naostrzony nóż w rękach młodocianych. Przecież jak człowiek rozjeżdża ludzi w grze, to na pewno będzie robił to w rzeczywistości…

Kiedyś często mówiło się, że gry są  przede wszystkim stratą czasu, a przy okazji jeszcze deprawują młodzież. Pamiętam jak złe występki młodych ludzi argumentowało się wpływem gier dla dorosłych. Ja będąc dzieciakiem czułem, że tylko się bawię. Nawet grając w gry wojenne, wiedziałem co jest prawdą, a co fikcją. To jest jedna z pierwszych rzeczy nad jakimi pracowaliśmy w domu z dziećmi. Pokazywaliśmy im potwory i opowiadaliśmy, że to co widać na ekranie, nie równa się temu co widzimy w rzeczywistości. Polecam budować taki obraz.

Ja dzieciak

Nie robię nic złego, bo nie mam złych intencji. Wiem, że to co robię podczas sesji z grą, nie jest prawdziwe. Po grze w Carmageddona nie czułem ochoty na robienie ludziom krzywdy. Miałem wysoką samoświadomość? Czy to świadomość była powodem, że te gry mnie nie zepsuły? Chyba nie, bo żaden z moich grających kolegów nie przeszedł na ciemną stronę mocy i nie przejechał umyślnie jakiegoś człowieka. Ani go nie zastrzelił.

Patrząc na stare fobie naszych rodziców, nadal nie widzę w grach zagrożeń. Wiadomo, że jak się człowiek naogląda ciężkich scen na ekranie, to będzie mu łatwiej zaakceptować pewne rzeczy w rzeczywistości. Jest już dwadzieścia lat później od kiedy zacząłem grać, zacząłem już nawet patrzeć z perspektywy rodzica. I patrzę na świat inaczej. Choć poglądów na wiele spraw nie zmienię. To nie posiadanie noża powoduje robi z nas bandytę. Z nożem możemy równie dobrze zostać kucharzami. To do rodzica przede wszystkim należy określenie do czego służy narzędzie. Bo konsola, komputer czy gra, to narzędzie - do nauki. My jesteśmy narratorami.

Dzieci i gryDzieci i gry Kamil Polny

Perspektywa nowego rodzica

Teraz mogę być mądrzejszy od reszty. Cały szum medialny krzyczący o zagrożeniach już mnie nie dotyczy. Jestem dorosły, mam za sobą własne doświadczenia.

Na dodatek nowe technologie stały się moją pasją, więc jestem z nimi na bieżąco. Patrzę na swoją przeszłość z dystansu. Wiem już co dały mi gry. Wiem gdzie mnie zepsuły, a gdzie naprawiły. I wcale to nie w agresji był zawsze problem.

Pierwsza lepsza mądra publikacja na temat „grania z dziećmi”, mówi o jednej prostej zasadzie. Chcesz, aby dziecko było bezpieczne podczas grania? Boisz się, że usłyszy albo zrobi coś złego? Pograj z nim.

Dzieci i gryDzieci i gry Kamil Polny

Nie zostawiaj dziecka samego, tylko weź swoje krzesło, usiądź obok i pytaj. A jeśli dzieciak nie chce rozmawiać, to przynajmniej siedź i oglądaj. Zapewniam Cię, że dzisiejsze gry są dużo bardziej ciekawe niż nowy serial w TV. Nie powinieneś się nudzić. Przy serii LEGO Superheroes, Harry Potter czy Star Wars przesiadujemy z moim synem wspólnie. Daje  nam to pretekst do rozmowy. Możemy wspólnie oglądać film, a potem szukać odniesień do historii w grach. Już dzisiaj widzę jak takie rzeczy rozwijają zmysł kreatywny i umiejętność opisywania rzeczywistości. Nie wspominając o spostrzegawczości.

Potraktuj to jako przyjemność, a nie problem

Nasi rodzice nie traktowali komputerów zbyt serio. Nie znam nikogo, kto by powiedział, że jego rodzice wyszli w tematyce gamingu ponad zestaw gier karcianych z Windowsa.

Nikt nie prosił się o granie z nami. Byliśmy pozostawiani sami sobie. Pilnowali nas raczej, żebyśmy się nie odwodnili, a w poniedziałek nie zapomnieli wstać do szkoły. Także jedynym mankamentem jaki widzę, było zbyt długie granie.

Bywało, że większość wakacji spędzało się przed komputerem. Może nie widzieliśmy się za dużo ze słońcem, ale byliśmy w stanie przejść całą strategię Command and Conquer. Może straciłem lato, ale zyskałem zmysł zarządzania armią. Oczywiście tylko żartuję. Nadal nie mam w tym prawdziwych kompetencji.

Dzieci i gryDzieci i gry Kamil Polny

Uzależnienie, wróg na każdym kroku

W dzisiejszych czasach rodzice boją się chyba bardziej uzależnienia od Facebooka (zwykłe marnowanie czasu) niż wywoływania agresji przez gry. I wcale się nie dziwię. Dla większości świata dziecięcego Facebook i wszelkie inne sieci społecznościowe, to strata czasu. Choć i tu można się zaskoczyć. Najpierw negowałem geniusz gry Minecraft.

Później mój syn odnalazł na Youtube filmy instruktażowe do tejże gry. Okazało się, że mechanizm działa tak: młody wchodzi na Youtube, szuka filmów z których się uczy. Jak już zapamięta i nauczy się wzorów, uruchamia PS4, odpala Minecraft i buduje. I to jak buduje! Jak to się mówi z angielskiego: self-education! Pięciolatek. Sam. Dopóki jestem w stanie kontrolować czy nie ogląda głupot, to narzędzie staje się genialną szkołą architektury.

I o ile przesiadywanie przy grach komputerowych jest w stanie rozwinąć u nas refleks, umiejętność rozwiązywania problemów, czy nauczyć języka obcego, to sieci społecznościowe zazwyczaj nie uczą nas niczego innego niż banalna obróbka zdjęć i bezmyślne określanie co lubisz, albo czego nie. Gry będące drzwiami do otwarcia pokładów kreatywności, uruchamiają chęć do działania. Są zazwyczaj dwustronne. Wymagają interakcji. Dlatego też nie skreślajmy pewnych innowacji jakie przyniósł nam świat. Żeby nadążyć za naszymi dziećmi, musimy być o trzy kroki do przodu.

Dzieci i gryDzieci i gry Kamil Polny

Czasy teraźniejsze

Teraz jest genialnie. Z perspektywy własnych doświadczeń zazdroszczę sobie i moim dzieciom. Mają ojca, który lubi podobne zabawki do tych którymi oni się posługują.

Ale jest coś jeszcze lepszego. Rodzice tacy jak ja przestali czekać na zmiany w systemie edukacji i sami organizują „komputerową edukację” u podstaw. Wiesz, że już nawet kilkuletnie dziecko możesz zapisać na zajęcia z programowania?

A wbrew pozorom, zazwyczaj nie jest do tych nauk programowania potrzebny nawet komputer. Wiecie czemu? Bo komputer i oprogramowanie to przede wszystkim procedury, mechanizmy. Zakodowane instrukcje, które formę graficzną zawdzięczają interfejsom, czyli temu co zwykły człowiek widzi finalnie na ekranie.

Rozpoczynając zajęcia z programowania, nauczycie swoje dzieci jak myśleć logicznie. Ta nauka może przydać się na każdej płaszczyźnie. Nie tylko na tej komputerowej. Nauka logiki wymaga opanowania planowania, schematów, kombinacji, wymyślenia różnych dróg prowadzących do tego samego celu. Kto by nie chciał dziecka umiejącego logicznie wytłumaczyć wszystkie sprawy w życiu, a potem podjąć mądre decyzje - według zasad logiki?

Ludzie zazwyczaj boją się, że gry pochłoną ich dzieci. I mają po części rację. Jak zostawisz dzieciaka sam na sam z konsolą i zestawem gier na cały dzień, to nie spodziewaj się, że rozgrywkę zakończy coś innego niż piorun, powódź czy atak wściekłych byków.

Jedynym i najlepszym rozwiązaniem jest spędzać czas wspólnie. Zawsze będę to podkreślał. Wiem jak kuszące jest pożytkowanie spokoju jaki nastaje po zajęciu dzieci grami. Odpalasz i zapominasz. Kuszące.

Ja postanowiłem mieć jasny stosunek do grania w naszym domu. Te zasady dają szansę na wyciągnięcie konkretne wartości z grania z dziećmi:

•   możemy grać i nie jest to temat tabu,

•   szukamy tych gier, które rozwijają jakieś umiejętności,

•   szukamy swoich ulubionych tematów i świetnie się przy tym bawimy,

•   staramy się znaleźć gry, które podobają się rodzicom i dzieciom,

•   nie zostawiamy dzieci samych,

•   jeśli tylko to możliwe, gramy aktywnie z nimi.

Dzieci i gryDzieci i gry Kamil Polny

Najłatwiej jest żyć z konsolą

W naszym domu do grania służy tylko jedno urządzenie. Jest to Playstation 4, które obsługiwać umie 5 letni syn, jak i 3 letnia córka. Jest to o tyle wygodne, że konsola włącza się tak szybko jak wyłącza. Piorun. Jeśli chcesz zagrać tylko 10 minut, to jest to dużo wygodniejsze rozwiązanie niż włączanie PC.

Żeby zagrać w coś, potrzebna jest tylko płyta Blue Ray. Sprzęt stoi zazwyczaj w widocznym miejscu i łatwo je kontrolować przynajmniej wzrokiem. Pomimo, że mamy w domu czasami nawet cztery laptopy równocześnie - żaden z nich nie ma gier (nie mam pewności czy ma choćby pasjansa). 

Tej samej zasady trzymamy się również w przypadku smartfonów. Złamaliśmy się i odeszliśmy do tej zasady jeden raz - podczas dłuższej podróży. Cała historia zakończyła się później dużym rachunkiem za zakupione przez syna dodatki do gry ;-)

Wracając do konsoli. Mamy 2017 rok. Dwadzieścia lat minęło od mojego poważnego startu w tej gamingowej dziedzinie. Teraz dysponujemy łatwym w użyciu urządzeniem na które możemy kupić mnóstwo gier przeznaczonych dla dzieci. Gry są oznaczone za pomocą oznaczeń PEGI. Za pomocą prostych znaków graficznych mówią nam jaki zakres wiekowy dzieci jest dedykowany tej grze. Warto się z nim zapoznać. Jeśli macie małe dzieci to dotyczą Was pierwsze zakresy wiekowe.

Tak oznaczone gry są bezpieczne. Włączacie i nie spodziewacie się kataklizmu. Dziecko nie pozna nowych „ciężkich” słów. Agresja będzie bezkrwawa, wręcz kartykaturalna.

Producenci bardzo się starają, żeby oferta gier dla dzieci była rozwinięta i stworzona odpowiedzialnie. Fobie sprzed 20 lat spowodowały, że cała branża jest mądrzejsza i bardziej odpowiedzialna. W dzisiejszych czasach bez strachu możemy zabierać się za granie z dziećmi.

Stoją przed nami też wyzwania. Tak jak dla pokolenia 30/40 latków komputer był przełomem, tak dla naszych dzieci przełomem może być wirtualna rzeczywistość. Kiedy pierwszy raz założyłem okulary VR na głowę - wpadłem w to. Jestem jednak dorosły i potrafię to sobie dozować.

Jako rodzic widzę oczami wyobraźni jak ja i dzieci nie chcemy wychodzić z wirtualnej rzeczywistości. W niej jest fajnie i kolorowo. Ale czy powinienem trzymać moje dzieci z dala od niej? Czy może lepiej jak skupię się nad tym, żeby dzieci znały zasady poruszania się po tym nowym świecie? Lepiej jak im zakażę i pokażę dopiero jak będą dorosłe? Czy mam pozwolić swoim strachom zabrać im możliwość poczucia czegoś na co sam czekałem ponad 30 lat?

Uważam, że warto pokazywać każdą nową technologię. Wymaga to od nas skupienia i zaangażowania, ale daje genialne efekty. Wyobraźcie sobie jak ukształtuje się ich wyobraźnia, kiedy na własne oczy zobaczą, że jakiekolwiek granice już praktycznie nie istnieją.

A co najważniejsze. Każdy facet jest dzieckiem. Po prostu zabawki ma coraz droższe. I przychodzi taki czas w życiu mężczyzny, że warto zacząć dzielić się swoimi rzeczami z najbliższymi.

Dzielenie się, sprawia, że człowiek czuje się lepiej. A jeśli przy okazji będzie to pretekstem do nawiązania dobrych relacji ze swoim dzieckiem, to chyba nie wypada tego rozwiązania negować. Bez strachu ładujemy pady, uruchamiamy swoje konsole i zaczynamy pokazywać dzieciom nowe światy.