To nie wina rodziców, że brakuje im czasu

Kamil Polny
07.07.2016 13:15
A A A
Tata w pracy

Tata w pracy (Kamil Polny)

Szczęśliwy dom to coś jak małe uśmiechnięte tornado. Wygląda spektakularnie, wciąga wszystkie inne rzeczy i wyrzuca je do góry. Bierze wszystkie nasze prywatne sprawy i miksuje je z każdym innym znanym sobie tematem. W związku z tym czasem zdarza się, że nie dowozimy podstawowych rzeczy, których wymaga od nas życie rodzinne. Chciałbym robić wszystko perfekcyjnie i na czas. Dążę do tej perfekcji. Ale czasem nie ma mocnych. Co się miało wy to się wywróciło dwa razy.

Robię co się da, skracam sen, robię więcej i szybciej – a oczekiwanego progresu i poprawy pewnych sytuacji nie widać. Po prostu nie potrafię opanować wszystkich spraw równocześnie. Niektóre sprawy ciągną się tygodniami, inne zmieniają terminy chwilę przed realizacją. Czas zaczyna w domu pełnym dzieci zaczyna być pojęciem względnym.

W rodzinie „sprawą” porównywalnej wagi może być brak pieluch w domu, jak i zbliżająca się rozmowa o pracę. Jak człowiek przyłoży się nieodpowiednio do jednego lub drugiego, to zawsze skończy się to nieprzyjemnym niesmakiem. Proste konflikty terminów powodują nawarstwianie drobnych spraw. Niezałatwiane zaczynają się piętrzyć. Zazwyczaj nie znoszę dobrze braku kontroli nad drobnymi sprawami, a cierpię na zbyt wiele tych drobnych spraw. Dzień mi się kończy, zanim na dobre się zacznie.

Każdy kto prowadzi dom, zna ten zestaw zadań, które musi na co dzień wykonać. Wymieniając listę zadań pierwszego lepszego dnia, to tak:

- ubierz dzieci, umyj dzieci, daj im jeść, zajmij je czymś, zajmij je czymś innym. Zajmij je jeszcze czymś, przypomnij, żeby zjadły śniadanie.

Nie ma co ściemniać, czasem stosuję niewychowawcze patenty typu, śniadanie o świcie z bajką w tle. Na szczęście od ponad miesiąca nie mamy tego problemu. Antena satelitarna się zepsuła i nie ma kto jej naprawić. Ja oczywiście nie mam czasu.  

Tata w pracyTata w pracy Kamil Polny

Ubierz je jeszcze raz, bo ubrudziły ubranie śniadaniem, załóż buty, wrzuć do samochodu, pamiętaj o kluczach, pieniądzach, kartach, wyprawce dla dzieci, przypnij psa żeby nie uciekł z domu, daj sobie pobrudzić ubranie, drugiego psa zamknij w domu, nakarm koty, sprawdź wszystko, pozamykaj, odbierz 2 telefony, w międzyczasie czekając aż dzieci się usadzą napisz maila, dojedź do przedszkola, powiedz pani, że zapłacisz za przedszkole i, że nie trzeba Ci przypominać co miesiąc, rozbierz, ubierz dzieci, zostaw je i jedź do roboty, tankuj bo nie dojedziesz. Nie ma jeszcze 9:00, jeszcze nie dojechałem do pracy, a Tobie już nie chce się czytać ten  nudnej listy oczywistych rzeczy.

Tata w pracyTata w pracy Kamil Polny

Jestem spóźniony, ale muszę posiedzieć jeszcze 5 minut na ławeczce, żeby nie rozstawać się z córką w płaczu i żalu. Siedzimy, oglądamy dzieciaki przychodzące do przedszkola. Bez pośpiechu. Tak jakbyśmy byli na wakacjach.

Też tak masz? Czy taki zestaw działań nie daje rozgrzeszenia i prawa do obsuw? Pomyłka przy takim natężeniu działań skumulowanych w jednej porannej godzinie jest dosyć prawdopodobna.

Będę elastyczny albo spóźnię się.

Pewien obrót spraw w rodzinie, definiuje to jak facet podchodzi do priorytetyzacji zadań. Jeśli w domu lodówka jest pusta, a dzieci akurat zostają cały dzień w domu – albo wstaję wcześniej, albo modyfikuję kalendarz.

Wiadomo.  Ktoś to musi zrobić. Robię na co dzień dużo różnych rzeczy, w takim razie czy od razu z definicji jestem elastycznym rodzicem? Często plany wymagają planu B. Warto go mieć. Moim planem B jest zawsze żona. Ona ma plan na wszystko. Ale jak to się mówi „odpowiedzialny rodzic” musi wyprzedzać niecodzienne sytuacje. A przewidzieć nieprzewidywalne, to stwierdzenie, które brzmi jak zapowiedź dziewiątej części Oszukać Przeznaczenie ;-) Musimy mieć plan na sytuację w której dzieci nie chcą iść do przedszkola, musimy mieć plan na brak śniadania. Musimy mieć też plan, co zrobić, jeśli trzeci raz w tym tygodniu spóźniam się do pracy – bo wszystkie moje plany B były w tym tygodniu nieskuteczne.

Drobny chaos domowy jest naturalny, bo niektóre sprawy komplikują się z minuty na minutę i nie dają szansy na zapanowanie nad nimi. Nie podoba mi się to, ale już to akceptuję. Na początku z tym walczyłem. Ale to niczyja wina, po prostu tak jest.

Doszedłem do prostego wniosku. Dwoje dzieci, dwa psy i trzy koty, to zestaw domowy, który wymaga ciągłego bieżącego serwisowania. Nie lubię jak mi coś burzy mój własny plan, ale w świetle ważnych rodzinnych wyzwań, mój plan jest zazwyczaj drugoplanowy.

Na zbyt wiele sytuacji nie mamy wpływu i akceptując fakt braku kontroli nad pewnym rzeczami, łatwiej się żyje. Jak to się mówi, nie warto walczyć z wiatrakami. Równocześnie nie możemy pozwalać sobie na niekontrolowanie tego na co mamy wpływ. Zbytnie rozluźnienie powoduje, że sprawy same zaczynają wymykać się spod kontroli.

Jeśli jesteś jednym z tych, którzy mają poukładane wszystko na tip-top, to gratuluję. Podziel się ze mną swoją historią. Chętnie poznam historie ludzi, którym udało się ułożyć wszystko w perfekcyjną całość. Taką podczas której nie odczuwają zmęczenia, zwykłego niewyspania, chronicznego niewyspania, niechęci  i tym podobnych przymiotów wiecznego braku czasu.

Mam tę moc.

Wiem też, że da się stworzyć domowe mechanizmy, dzięki którym zyskujemy trochę czasu. Na przykład z dziadkami, wujkami i babciami, możemy zbudować sieć powiązań rodzinnych, dzięki którym rodzic ma więcej czasu na zajęcie się na przykład obowiązkami zawodowymi. Ale to jest trudna sztuka i wypracowuje się ją zazwyczaj latami. Niektórym nie jest dana, bo mają rodzinę rozrzuconą po całej Polsce. A ostatnio coraz częściej rodzina jest rozrzucona po całym świecie. Dobra współpraca w rodzinie, może dać wszystkim stronom coś dobrego. Na pewno może dać czas na ogarnięcie spraw i dogonienie własnego kalendarza.

Tata w pracyTata w pracy Kamil Polny

Jest coś dla samodzielnych

Ale! Coś się zmienia. Jeśli jest się samotnym rodzicem lub jeśli drugi rodzic musi zabrać dzieci i załatwić coś w urzędzie – to tutaj widzę dobre zmiany, które zaszły. W urzędach pojawiły się kolorowe kąciki dla dzieci i jest czysto. Pewnie nie wszędzie, ale jednak. Nawet drobne lokale serwujące jedzenie miewają kąciki dla dzieci. Sporo knajp oferuje specjalne zestawy dla dzieciaków. Małe i poręczne. Niby nic, a pozwala zyskać parę dodatkowych minut.

Żeby ogarnąć więcej rzeczy na co dzień, można zacząć ogarniać tematy wspólnie z dziećmi. Zdarza mi się zabierać syna do biura. Mam tę przyjemność pracować w miejscu, w którym dzieci czują się dobrze i mają przestrzeń do zajęcia się sobą. Niestety nie na wszystkich to działa. Syn się cieszy ze wspólnej pracy – córka – tak jak widać.