Gry mojego dzieciństwa

Przemysław Borowian
27.03.2017 12:23
A A A
Gry podwórkowe

Gry podwórkowe (iStock)

Lubię czasem zrelaksować się przy Angry Birds. W zeszłe wakacje zbierałem Pokemony, a niedzielne wieczory chętnie spędzam przy PlayStation. Jednocześnie - na szczęście! - jestem z pokolenia urodzonego w latach 90., którego dzieciństwo nie było może pełne elektronicznych gadżetów, ale chyba właśnie dzięki temu - stało się tak bardzo barwne.

Kilka zabaw pamiętam do dziś. I wciąż biorę w nich udział – teraz z córką. Oczywiście nie zabraniam jej gry na tablecie. Tak jak częścią mojego dzieciństwa były piosenki Just 5, tak częścią jej są technologiczne nowinki. Można się z tym zgadzać lub nie, ale wypada się pogodzić. A w ramach urozmaicenia – z racji, że na zewnątrz coraz cieplej - warto zaproponować którąś z poniższych zabaw. Ostrzegam: wciąż, po tylu latach, bawią tak samo!

Podchody. Absolutny top podwórkowych gier mojego pokolenia. Pochodzę z niewielkiej miejscowości, gdzie podchody stawały się – jak to się teraz mówi – absolutnie epickie. Zbieraliśmy się nawet w kilkadziesiąt osób, dzieliliśmy na dwie drużyny i całymi dniami ganialiśmy się po okolicznych terenach. Zostawiane zagadki raz były łatwiejsze, raz trudniejsze, ale za każdym razem – totalnie wciągające! I w pełni radziliśmy sobie bez pomocy GPSa.
Wiadomo, że kilkulatce nie zaproponuję podchodów z takim rozmachem, w jakich brałem udział w latach, gdy piłkarską reprezentacją Polski dowodził Emanuel Olisadebe. Za to proste zagadki rozstawione w ogrodzie, połączone z szukaniem celu potrafią rozbawić ją bardziej, niż ubieranie wirtualnych lalek we wszelakie pstrokate sukienki!

Klasy. Zasad tej zabawy chyba nie trzeba nikomu przybliżać. Jeśli nigdy nie spotkaliście się z dziewczynkami, usiłującymi trafić kamykami w kwadraty narysowane na drodze, to znak, że rodzice trzymali was chyba pod kloszem. Klasy naprawdę wciąż potrafią rozbawić, o czym świadczy uśmiech mojej córki za każdym razem, gdy uda jej się „przeskoczyć” całą trasę.


Miasteczko się pali! Jedna z moich ulubionych zabaw z dzieciństwa, posiadająca dodatkowo walor edukacyjny. Do niej potrzebnych jest kilka osób, dlatego warto zaprosić koleżanki córki i zaproponować im coś innego niż zabawę lalkami. Głównym celem jest odgadnięcie zagadki zadawanej przez osobę, którą dziś nazwalibyśmy „Mistrzem Gry”. Zwykle są to proste pytania w stylu: „Zwierzę na literę k. lub miasto na literę W. ”. Osoba nie znająca odpowiedzi kryje się z ów „Mistrzem”, a następnie musi złapać podrzuconą przez niego piłkę. Piłką musi potem trafić do „obręczy” stworzonej z rąk „Mistrza”. Jeśli nie uda jej się trafić – sama zostaje „Mistrzem”. W prostocie tkwi siła!

Baba Jaga patrzy! To zabawa, która szczególnie powinna spodobać się małym dziewczynkom. I spokojnie możecie pobawić się tylko we dwójkę: ty i córka. Jedno z was jest Baba Jagą, a drugie – dzieckiem (Jasiem? Małgosią?). Baba Jaga odwraca się plecami. Mówi: „Raz dwa trzy, Baba Jaga patrzy!” i następnie z powrotem odwraca się twarzą do dziecka. Ono musi zastygnąć wówczas bez ruchu, inaczej zostaje złapane, a w konsekwencji – wyeliminowane z gry. Śmiechu jest przy tym co nie miara, zwłaszcza, gdy Babą Jagą zostaje dziecko i stara się zrobić wszystko, żeby tylko dorwać skradającego się rodzica.

W chowanego. Kolejna kultowa gra. W chowanego możesz bawić się o każdej porze roku (zwłaszcza jeśli masz dom z licznymi zakamarkami), jednak w lecie, na zewnątrz, daje największą frajdę. Można bowiem z łatwością urozmaicić rozgrywkę o pewne zasady tj. „wyklepywanie” (polega to na tym, że nie tylko nie możesz dać się odnaleźć, ale jednocześnie musisz dotrzeć do umówionego wcześniej punktu, najczęściej strzeżonego przez szukającego). Kilkulatkom oczywiście najbardziej przypadną do gustu warianty podstawowe i ukrywanie się w krzakach, ale kiedy córka już podrośnie – zapewne będzie oczekiwała czegoś więcej!
 

Sukces Pokemon GO i dzieciaki wędrujące po miastach w poszukiwaniu wirtualnych stworków dowiódł, że jednak jest wśród najmłodszych potrzeba aktywnego spędzenia wolnego czasu. Malkontenci będą narzekać, że współczesne dzieci wolą trwonić czas przed komputerem, zamiast pobiegać po placach zabaw, ale z własnego doświadczenia wiem, że to tylko stereotypowe zrzędzenie.

W momencie, gdy przeczytasz te słowa, za oknem z pewnością nie zobaczysz już nikogo w zimowej kurtce. Czujesz? Robi się coraz cieplej! Nie masz już więc żadnych wymówek przed spędzeniem następnej soboty z dzieckiem, na zewnątrz! Zobaczysz, że nawet najnowocześniejsza konsola nie daje potomstwu tyle radości, co podchody z tatą.