21 operacji. S± rekordy, których nikt na ¶wiecie nie powinien bić

Bartosz Raj
26.02.2017 10:39
21 operacji. S± rekordy, których nikt na ¶wiecie nie powinien bić

21 operacji. S± rekordy, których nikt na ¶wiecie nie powinien bić (Bartosz Raj)

Walkę o zdrowie dziecka nierzadko najlepiej okre¶laj± słowa znane ze sportu. Ból i cierpienie łatwiej znie¶ć, kiedy pisze się na przykład o wy¶cigu, który trzeba wygrać. Moja Hania zaczyna dzi¶ kolejny etap tej rywalizacji, bij±c wszelkie rekordy.
Gdy to czytacie, moja starsza córka Hania, którą poznaliście w poprzednich wpisach, najpewniej jest już po operacji. Tym razem głowy, o czym za chwilę. 10-letnia dziewczynka z żelaza być może jest już na intensywnej terapii, skąd trafiła z bloku operacyjnego. A może jest już z powrotem na oddziale neurochirurgii Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie pod okiem lekarzy i skaczącego wokół niej szwadronu pielęgniarskiego dochodzi do siebie po zabiegu. Liczę, że zdarzy się też tak, że tekst trafi do kogoś za kilka dni, kiedy Hania będzie już w domu. W domu, gdzie w lutym była tylko raz, na jeden dzień Pamiętam jak się żaliła, gdy dowiedziała się, że będzie miała operację kręgosłupa 14 lutego. Że w Walentynki. Że to słabo. Tymczasem wszystko potoczyło się inaczej, gorzej. I choć tej operacji nie było, i właśnie to był ten jeden dzień, gdy wróciła do domu, to musiała za chwilę znów jechać do szpitala. Objawy: zawroty głowy, nudności, utraty świadomości. Podejrzana: zastawka, czyli pompka, która dba, by w łepetynie Hani było wszystko jak powinno być. Albo się zacięła, albo zatkała, albo działa aż za dobrze i psuje zdrowie nosicielki. Nie czas jednak na neurologiczne szczegóły, jeszcze przestaniecie czytać, co piszę. A chciałbym, byście dowiedzieli się, że to 21. operacja mojej córki. 27 lutego miała zjechać na nowy blok operacyjny CZD, równo w rocznicę pierwszego zabiegu w 2012 roku (też zastawka, wtedy jej wszczepienie, co de facto uratowało życie Hani). Tak, przez pięć lat moja dziewczynka miała już 21 operacji. Sama dziś z przekąsem, lub też drwiącym uśmiechem mówi mi: - Nigdy nie wspominaj tata, że ta liczba zabiegów to jakiś rekord. Bo jak się okazało, każdy rekord jestem w stanie pobić Co prawda to prawda. W zeszłym roku, gdzieś tak w kwietniu, zaczęła ją boleć głowa. I nie przestawała przez dwa tygodnie. Ponieważ tomografia nic nie pokazywała wstępnie zrzuciliśmy winę na leki i chemię, którą łyka i wchłania dożylnie od kilkudziesięciu miesięcy. Dopiero gdy ból skupił się na niewielkim wzgórku pod skórą za prawym uchem, udało się wyłapać winnego - zastawkę. 17. zabieg Hani to miała być jej wymiana. Pamiętam, że była operowana w nocy z poniedziałku na wtorek, kilka godzin przed strajkiem pielęgniarek i pielęgniarzy CZD. Następnego dnia była operowana ponownie, bo nie wszystko zadziałało jak powinno. A w środę ustrzeliła - a nie mówiłem, że nomenklatura sportowa pasuje? - klasycznego hat tricka, jadąc nieprzytomna na 19. operację, bo na zdjęciu wyszło, że rurka nie trafiła tam gdzie trzeba, bagatelizując te dramatyczne chwile z perspektywy czasu. Jedyne szczęście, że tego nie pamiętała, i że "strajk" pielęgniarek nie oznaczał wcale odejścia od łóżek, co niektórzy idioci ogłosili. Gdy obudziła się, nie rozumiała dlaczego mówię o TRZECH operacjach, skoro były dwie. Dziś tym wyczynem się nie chełpi. Ale rekord wspomina z satysfakcją, że się nie dała Że wygrała. Do trzech razy sztuka, ale wreszcie ból został pokonany. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, o czym częściowo już wiecie. Hani nowotwór się skurczył i osłabł, ale choroby mu towarzyszące, nie bezpośrednio związane z guzem, wykończyły dzielną zawodniczkę. Fizycznie i psychicznie. Na przykład jamy w kręgosłupie, które odebrały jej, wierzę, że chwilowo, nogi oraz osłabiły ręce (20. operacja to było ich ratowanie przez drenowanie jednej z jam). Córka nie ma sił na kolejne etapy tego wyścigu, a nie może się z niego wycofać. Sam czasem czuję się jak trener-tyran, który biegnie przez kilka metrów obok potwornie zmęczonego biegacza narciarskiego czy biathlonistki, wrzeszcząc, że ma z siebie dać wszystko, wykrzesać jeszcze trochę energii, żeby dociągnąć do mety, zwyciężyć. Rzucam argumentami, że w sumie jest lepiej. Że poprawiło się to i tamto, że jak dojdzie do siebie, to czeka ją już tylko jeden cykl chemioterapii. Potem odpoczynek. Że jama na dole, która odcięła nogi, teraz znikła, co zaskoczyło nawet lekarzy. Że trzeba jeszcze potrenować, by rdzeń kręgowy zaczął znów zasilać stopy, które poniosą Hanię dalej. Przed nią jeszcze wiele etapów, wiele straconych i zdobytych punktów. Oraz śrubowanie tego okropnego rekordu. Na końcu jednak nie rekord będzie ważny, ale ostateczne zwycięstwo, wielki triumf. Autor pisze też na blogu Ojca Raj - www.hantek.blox.pl