Tata, na drugi boczek! Czyli wszystkie rekordy córki mojej

Bartosz Raj
14.11.2016 18:25
Hania

Hania (Bartosz Raj)

S± rekordy, których wolałbym, żeby nie biła regularnie. Ale gdy dziecko bierze udział w wieloetapowym wy¶cigu, którego met± jest jej zdrowie i życie, muszę jej pomóc przekraczać wszelkie granice. Dla mnie jest największ± bohaterk± ¶wiata
W jej rywalizacji i walce wiele osób stara się pomagać najlepiej jak potrafi. Schodząc do szczegółu - ona doskonale wie, kto stoi za sukcesem udanej operacji. Przed pojechaniem na blok, przed wtargnięciem na salę przedoperacyjną, gdzie czeka na przygotowanie badań i sprzętu, nie zgadza się na przyjęcie tabletki znanej jako "głupi Jaś". Twierdzi, że to ją tylko zamula, że źle się po tym czuje, że woli być do końca świadoma. Dzięki temu dostaję już później, po zabiegu, szczegółowe opisy sytuacji. Kto i jak ją przenosił na stół operacyjny Ile osób było w zielonych, a ile w innych kolorowych kitlach. Gdzie i jak przygotowywał się najważniejszy prowadzący lekarz. Czy pobierali jej krew. Raz cytowała nawet rozmowę między doktorem, a osobą przygotowującą sprzęt do operacji: - Jakieś noże, piły - żartowała. Ludzie, którzy ją "naprawiają", którzy kasują ból, leczą, często wspominają o niezwykłych dialogach, jakie przeprowadza z nimi tuż przed przyjęciem narkozy i zaśnięciem. Ostatnio pouczała wszystkich w temacie pobierania krwi ze specjalnego portu, który ma pod skórą na wysokości obojczyka i chwaliła się spotkaniem w korytarzach bloku operacyjnego z kolegą ze szkoły. Potem zasypia. Trudno, nawet mi, będącym cały czas przy niej przez te pięć trudnych lat, zrozumieć i zliczyć, jak wiele rekordów musiała pobić w trakcie swojego najważniejszego wyścigu. Moja starsza córka Hania od 2012 roku miała dwadzieścia operacji. Ostatnią w ostatni dzień października tego roku, trwającą kilka godzin, poważną. Najważniejszą chyba od czasów tej sprzed kilku lat, kiedy lekarze w trakcie ośmiogodzinnego zabiegu częściowo usunęli jej nowotwór wijący się wokół rdzenia kręgowego od szyi po lędźwia. Etapy tego boju o zdrowie okrasza spektakularnymi wyczynami, które porównując do sportu, wykraczają poza wszelkie znane mi osiągnięcia i poświęcenia. Dwadzieścia operacji w ciągu pięciu lat! Jeszcze w marcu śmiałem się z nią, że jak tak dalej pójdzie i podkręci tempo, to wkrótce dobije do okrągłej liczby zabiegów. Oboje nie przypuszczaliśmy, że w kwietniu i maju będzie miała trzy operacje po kolei w trzy dni z rzędu. Operacje głowy. Po tygodniu od ostatniej była już w domu i wróciła na koniec roku szkolnego, by odebrać świadectwo. Potem pojawił się ból w innym miejscu - placach. Ostatni zabieg, na który musiała czekać dwa tygodnie, bo jej krew była bardzo zniszczona toczącym się równolegle innym starciem - chemioterapią - nie pozwalała na ingerencję chirurgiczną. Znów jest już w domu. Znów rwie się do szkoły, na ukochaną matematykę. Szwy ciągle ma, rana goi się wyśmienicie. Kolejny raz pobiła wszelkie rekordy Nie mam złudzeń. Nie jest to ani ostatni zabieg, ani najpewniej nie jesteśmy nawet w połowie. To jest różnica między nią a sportowcami, którzy tak jak ona mają cel, ale wiedzą jak do niego dojść - treningiem, poświęceniem, zaplanowanymi startami. Wyścig Hani jest z pewnością wieloetapowy, ale nikt dziś nie wie ile będzie tych etapów, ile zakrętów i kiedy - choćby przypuszczalnie - może za kolejnym wyzwaniem pojawić się meta. Wiem, że przypomina mi maratończyka, któremu w samotnym biegu towarzyszą dobrzy ludzie. Któremu na starcie wydawało się, że ma ciężką i długą trasę do pokonania, ale z każdym krokiem okazuje się, że kilometrów przybywa. Jest coraz bardziej zmęczona i coraz bardziej potrzebuje wsparcia z zewnątrz. Fachowej i miłej opieki w szpitalu, który - przynajmniej jedno z jego pięter, piąte, neurochirurgia - stał się jej drugim domem. Rozmowy i klarownych komunikatów od lekarzy. Nie wierzy już w obiecanki-cacanki, chce wiedzieć co ma robić i co można zrobić, by było lepiej, by pokonać kolejny etap. Zna tu, w szpitalu, każdy kąt, każde drzwi, każde rytuały. W nocy, gdy pielęgniarki (i pan pielęgniarz) przychodzą podłączyć jej środki przeciwbólowe, widać to najlepiej: jej mądrość, wytrzymałość, cierpliwość i ogólną świadomość, że jest na szczęście w dobrych rękach. Ja wtedy najczęściej siedzę obok na łóżku/leżaku, stukam cicho w klawiaturę i nasłuchuję, czego jej potrzeba, by wykonać kolejny skok. - Tata - jej szept przerywa pozorną ciszę nocy w szpitalu, wypełnioną piknięciami aparatury i ściszonymi głosami personelu, czasem krzykiem bólu innych małych pacjentów. - Na drugi boczek - prosi. Przekładam ją unosząc wiotkie nóżki, pytam, czy dobrze się czuje, czy nic nie boli. Ten rytuał jest też teraz powtarzany w domu. Znów się śmieje. Znów przestało boleć. Znów gania ojca przez całą noc domagając się obrotu w łóżku. A rano z dumą pokazuje, że jedna stopa się troszkę rusza, czasami, i zeznaje, że tak naprawdę mnie oszczędziła, bo raz się obróciła sama. Kolejny sukces, kolejny rekord. Zaczynamy kolejny etap wyścigu - ćwiczenia rąk i nóg, by zachować tyle ile można z ich sprawności. Lekarze, nasi najlepsi "trenerzy" i "kibice" nie tylko naprawili Hanię zabierając precz ból wytworzony przez dziwne jamy powstałe wokół rdzenia i nowotworu, ale też pozwolili jej odpocząć od chemii. Cieszy się, bo następną dawkę dostanie za 10 dni dopiero. Rozpoczniemy od nowa przerwany operacją szósty cykl, w sumie przyjmuje lekarstwo już od 20 miesięcy. Kolejny rekord, który bije, choć wcale tego nie chce. Walka o jej zdrowie może mieć wiele etapów i po drodze pobije jeszcze wiele rekordów. I ja będę każdy z nich podziwiał równie mocno. Już się martwię na zakłuwanie i pobieranie krwi pod koniec listopada. Bo jak każdy sportowiec Hania ma też swoją słabszą chwilę. Nie lubi kłucia. Nieprawda, że do tego można się przyzwyczaić. Była już kłuta grubo ponad sto razy. Ostatnio, na sali na oddziale intensywnej terapii, dopiero co otwierając oczy po morfinie, zadała mi zagadkę. Ile ma wenflonów. Strzeliłem, że trzy. Z dumą uniosła działające coraz lepiej ręce i pokazała: cztery. Kolejny rekord. Autor pisze też na blogu Ojca Raj - www.hantek.blox.pl